Najbliższe otoczenie stolicy Estonii obfituje w rozliczne atrakcje. Znajdziecie tu m.in. urocze wodospady, malownicze klify oraz darmowe pola campingowe, przygotowane przez RMK. W niniejszym poście zabiorę Was na krótką wycieczkę po okolicach Tallina.
Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej na temat samego Tallina, zachęcam do zapoznania się z moim przewodnikiem po stolicy Estonii.
Co warto zobaczyć w pobliżu Tallina? Interaktywna mapa
Na mapie zaznaczyłem najciekawsze miejsca, które warto odwiedzić, zwiedzając okolice Tallina. Znajdziecie tu również darmowe campingi RMK. Każde miejsce obdarzone jest krótkim opisem. Możecie dodać mapę do Waszego dysku Google, by mieć do niej dostęp w dowolnym momencie. Przygotowałem również plik .kmz z zapisem punktów, który możecie pobrać (kliknij tu, aby ściągnąć plik) i użyć na swoim urządzeniu GPS, bądź w aplikacji Locus Map na Androida.
Większość z zaznaczonych na mapie miejsc udało mi się odwiedzić w czasie wyprawy rowerowej w 2018 roku…
Wodospad Jägala (Jägala Juga)
Pierwsza z opisanych atrakcji znajduje się około 26 km na wschód od Tallina, w pobliżu miejscowości Koogi. Wodospad odwiedzamy wracając z wycieczki po Parku Nardodowym Lahemaa. Między miejscowościami Ruu i Koogi przekraczamy rzekę Jägala i podążamy gruntową dróżką. Wkrótce docieramy do parkingu i rozległej łąki. Widok gromady turystów każe nam podejrzewać, że znajduje się tutaj coś ciekawego. Gdy podchodzimy bliżej naszym oczom ukazuje się Jägala Juga, jeden z najpiękniejszych wodospadów w Estonii.
Wysoki na 8 metrów i szeroki na ponad 50, wodospad Jägala jest największym naturalnym wodospadem na terenie kraju. Szczególnie imponujący widok musi stanowić wiosną, kiedy zimowe roztopy wzmacniają nurt rzeki. Niestety, kiedy odwiedzamy Jägalę jest już czerwiec, a nurt zakrywa około ¼ szerokości całego wodospadu. Mimo wszystko, wielka kaskada wciąż robi wrażenie. Rzeka jest tu tyle płytka, że z łatwością możemy przeprawić się na drugą stronę, brodząc w chłodnej wodzie. To przyjemna ulga w ten gorący dzień. W pobliżu wodospadu znajduje się rozległa łąka na której odpoczywamy w cieniu drzewa. Strome i wąskie schody pozwalają zejść na dół stromego jaru, gdzie możemy podziwiać spadające wody z nieco innej perspektywy. Drobna mgiełka unosi się wszędzie wokoło, a promienie słońca załamują się w drobinach wody, tworząc tęczowe wzory.
Skuszeni perspektywą kąpieli, udajemy się w dół rzeki, gdzie znajdujemy ustronne miejsce. Woda jest czysta, ale nurt rwący. W podróży rowerowej często trudno o porządną kąpiel, więc trudno powstrzymać się gdy nadarza się tak dobra okazja…
O tym, jak nie zwiedziliśmy Muzeum Wsi Estońskiej…
Po wizycie nad wodospadem Jägala skierowaliśmy się z powrotem na Tallin. Zwiedzanie tamtejszych zabytków zabrało nam sporą część popołudnia. Wieczorem czekała nas ostatnia z atrakcji tego dnia. Na obrzeżach miasta znajduje się skansen, będący rekonstrukcją osady rybackiej z XVIII wieku. Wnętrza około 80 obiektów, które zgromadzono na obszarze osady, pomogą Wam poznać różne aspekty codziennego życia mieszkańców estońskiej wsi.
Późnym popołudniem, w towarzystwie rosyjskiego rowerzysty z Narwy (co ciekawe, posiadał nasze polskie sakwy Crosso) ścigamy się z czasem, aby zdążyć przed zamknięciem muzeum. Zwiedzanie stolicy zajęło nam sporo czasu, a skansen otwarty jest do 20:00. Niestety, na miejsce przybywamy o 20:03 i zastajemy zamkniętą bramę. Nieco rozczarowani rozstajemy się tu z naszym nowo poznanym towarzyszem podróży i udajemy się drogą wzdłuż wybrzeża Bałtyku, poszukując miejsca na nocleg.
Plaża Vääna-Jõesuu i nocleg na wybrzeżu Bałtyku
Na szczęście o to w Estonii nie trudno. Kawałek za miejscowością Vääna-Jõesuu znajdujemy jeden z campingów RMK (więcej campingów położonych w okolicy Tallina znajdziecie na mapce, załączonej wyżej). Położony jest tuż przy piaszczystej plaży, koło ujścia rzeki Vääna do morza. Kamping jest wyposażony w stoliki i ławeczki a dostępu do morza strzeże figura pogańskiego bóstwa, wyrzeźbiona w pniu drzewa.
Znajduje się tu również opuszczony budynek – czyżby pozostałość ośrodka wypoczynkowego? W pobliżu, na piaszczystej plaży dostrzegamy namiot i stojące przy nim rowery! Najwyraźniej nie jesteśmy jedynymi skawiarzami w okolicy.
Nie zazdroszczę im jednak doboru miejscówki – wieczór jest zimny, a na odsłoniętej plaży wieje silny wiatr. Do tego zaczyna padać deszcz. Decydujemy się rozstawić obóz w sosnowym lasku przy plaży i kryjemy się w namiotach nim ulewa zdąży rozpętać się na dobre.
Rankiem rowerzystów już nie ma, natomiast my mamy trochę czasu by poszwędać się po okolicy. Morze jest zbyt zimne, by skusić się na kąpiel. Wędrując wzdłuż plaży możemy podziwiać wielkie głazy, które służą za schronienie dla wodnego ptactwa. W oddali rysują się ściany stromego klifu. Ścieżka w górę zbocza zdaje się prowadzić w ich stronę…
Klify Türisalu (Türisalu Pank)
Po zwinięciu obozu wsiadamy na rowery i, zamiast zawrócić w stronę drogi, jak na prawdziwych odkrywców przystało decydujemy się na eksplorację odkrytej wcześniej ścieżki. Dróżka okazuje się być stroma i kręta. Zdecydowanie nie nadaje się do jazdy rowerem z bagażem. Na szczęście po mozolnej wspinaczce czaka nas nie lada nagroda. Ścieżka wychodzi bezpośrednio na punkt widokowy położony nad klifem Türisalu.
Wysoki na 29-31 metrów klif Türisalu stanowi część większej formacji geologicznej, zbudowanego z wapieni i piaskowców klintu bałtyckiego, który ciągnie się dalej wzdłuż wybrzeża Estonii. Ze szczytu urwiska rozpościera się widok na zatokę Lohusalu. Na wielkich głazach wystających z wody siedzą grupki kormoranów i z rozpostartymi skrzydłami wygrzewają się w promieniach słońca.
Kawałek dalej wzdłuż drogi znajduje się niewielki parking i jeszcze jeden punkt widokowy, który pozwala złapać lepszą perspektywę.
Czy wiesz, że?
Długość klintu bałtyckiego wynosi niemal 1600 km? Rozpoczyna się na wybrzeżu szwedzkiej wyspy Olandii, a następnie podąża wzdłuż północnego wybrzeża Estonii, aż do jeziora Ładoga w Rosji.
Wodospad Türisalu (Türisalu Juga)
W pobliżu urwiska, ukryty w głębi lasu znajduje się kolejny wodospad. Aby do niego dotrzeć, zatrzymujemy się na leśnym parkingu i wędrujemy dalej wzdłuż ścieżki pośród drzew. Z oddali dobiega nas szum strumienia. Szemrzący potok, zamiast do wodospadu, doprowadza nas na plażę, gdzie zgromadziło się spore stado mew. Niezrażeni porażką podążamy w górę strumienia, wzdłuż wąskiego jaru. W końcu natrafiamy na wodospad Türisalu. Niewielka struga wody spływa w dół skalnych łupków, a zbocza jaru porastają gęste, zielone paprocie. Choć wodospad Türisalu nie jest tak imponujący jak Jägala Juga, to umiejscowienie pośród dzikiej przyrody nadaje mu specyficznego uroku.
Wodospad Keila
Nieco ponad dwa kilometry dalej znajduje się jeszcze jeden wodospad. Ten jednak umiejscowiony jest w zgoła innej scenerii. Zamiast leśnej gęstwiny, mchów i paproci znajduje się tu pełna infrastruktura turystyczna. W pobliżu wodospadu Keila znajdziecie bar, w którym można smacznie zjeść i wypić kwas chlebowy – tradycyjny napitek krajów nadbałtyckich.
Szeroki na dziesięć i wysoki na sześć metrów Keila Juga jest trzecim co do wielkości wodospadem w Estonii. Tym razem mamy szczęście i wodospad Keila możemy podziwiać w znacznie lepszej formie niż Jagala. Woda leje się tu szerokim strumieniem. Śmiało można powiedzieć, że Keila Juga to taka mała, estońska Niagara.
Czy wiesz, że?
Moc spadającej wody pomaga zasilać okoliczne miejscowości w prąd? Przy wodospadzie Keila znajduje się turbina jednej z najstarszych elektrowni wodnych w Estonii, która zaczęła pracę już w 1928 roku. Co ciekawe, w średniowieczu w tym samym miejscu znajdował się młyn. Źródła potwierdzają jego obecność już w 1555 roku.
Na wzgórzu w pobliżu wodospadu znajduje się pięknie odrestaurowany neogotycki pałacyk. Natomiast po przeciwnej stronie rzeki można odbyć spacer długim na około 3 km szlakiem, który prowadzi po parku.
Kaskada na rzece Treppoja
Dalej kierujemy się w stronę półwyspu Pakri. Po drodze natknęliśmy się na kolejną atrakcję wodną atrakcję. Tym razem nie jest to monumentalny wodospad, a jedynie skromna kaskada, seria mniejszych progów skalnych, porozrzucanych po rzece Treppoja. Znajduje się tu również tablica informacyjna z mapą, na której możemy prześledzić okoliczne atrakcje. Okazuje się, że kolejne wodospady czekają na nas po drodze na półwysep Pakri…
Klify Pakri i latarnia morska
Podążamy dalej szlakiem wyznaczonym przez estońskie wodospady. Tuż za miejscowością Kersalu znajdować się mają aż trzy. Niestety, choć dopiero początek czerwca, najwyraźniej co bardziej wątłe estońskie strumienie już wyschły, gdyż z GPSem w ręku nie udało nam się odnaleźć ani jednego. Trudno.
Jadąc dalej przez Półwysep Pakri, mijamy pola wiatraków. Elektrownie wiatrowe stanowią bardzo częsty widok na Estońskim wybrzeżu. Cel naszej drogi wyznacza biało-czerwona, wysoka na 52 metry latarnia morska. W pobliżu półwyspu Pakri przebiega bardzo ważny szlak morski, a skały i urwiska stwarzają niebezpieczeństwo dla przepływających statków. Dlatego obecność struktury sygnalizacyjnej była tu koniecznością.
Czy wiesz, że?
Wybudowana w 1889 roku weża nie była pierwszą tego typu strukturą na półwyspie Pakri?. Około 80 metrów dalej, na samej krawędzi urwistego klifu podziwiać można ruiny starszej latarni. Car Piotr I zlecił jej budowę już w 1724 roku. Postępująca erozja nabrzeża sprawiła, że z czasem latarnia znalazła się zbyt blisko morza. W związku z tym musiała zostać zburzona i zastąpiona nową wieżą.
Latarnia Pakri jest najwyższą latarnią morską na terenie Estonii. Nieopodal znajduje się kolejny punkt widokowy: kamienny balkon zawieszony nad stromym klifem. Daje nam kolejną okazję, aby podziwiać skalne formacje bałtyckiego klintu.
Po krótkim odpoczynku ruszamy dalej, a w drodze przez Estonię czeka nas jeszcze wiele niespodzianek…