Pustynia, mimo że przede wszystkim kojarzy się z morzem wydm, przybierać może wiele kształtów: bezkresne piaski pustyni Gobi, rozgrzane słońcem żwiry Mojave, a nawet lodowe pustkowia Antarktydy. Wszystkie te biotypy łączy wspólna cecha: stanowią wyjątkowo nieprzyjazne miejsce do życia. W pobliżu granicy Gruzji i Azerbejdżanu, w okolicach niewielkiej osady Udabno, znajduje się jeszcze jeden typ pustyni: suchy, trawiasty step, który ciągnie się aż po horyzont…
Droga przez Jałowe Ziemie
Step rozciąga się w południowej części Kachetii. Ta gruzińska kraina słynie z wybornego wina, a ciepły nizinny klimat i żyzna ziemia sprzyja uprawie winorośli. Jednak im dalej na południe, tym bardziej nieznośne staje się słońce. Suche powietrze uderza po twarzy, a ziemie jałowieją. W połowie lipca przed upałem nie ma tu ratunku. Drzew, początkowo obecnych w niewielkich, sztucznie sadzonych gaikach, ubywa z każdym pokonanym kilometrem. I choć miejscami ciągną się wzdłuż szosy, niskie drzewka dają niewiele cienia, gdy południowe słońce świeci niemal pionowo w dół. To prawdziwe gruzińskie Badlands, Jałowe Ziemie po horyzont porośnięte trawiastą roślinnością i kolczastymi chwastami. Tylko szarańcza czuje się tutaj jak w raju. Zimą, pasterze z okolic Kazbeku spędzają na tutejsze niziny stada owiec, by uchronić je przed srogimi mrozami.
Nie ma wody na pustyni?
W górzystych partiach Gruzji woda sama wypływa ze skał, a każda wioska ma swoje własne źródełko, z którego mieszkańcy czerpać mogą do woli. Tu, pośród spalonych słońcem ziem życiodajna ciecz staje się drogocenna. Wodę trzeba doprowadzać wielkimi, przerdzewiałymi rurami, które miejscami sterczą pośród traw. Tam, gdzie nie docierają, wodę dowożą cysterny. W rozedrganym powietrzu na linii horyzontu majaczy czasami szklisty kształt, niby tafla jeziora skrytego między wzgórzami. Fatamorgana? A jednak nie, okazuje się, że nawet pośród jałowego stepu znajdują się niewielkie, błotniste jeziorka, ostoje wilgoci. Ale ta woda nie nadaje się do picia, jest słona…
W czterdziestostopniowym upale jazda rowerem szybko staje się nie do zniesienia. Skręcając na południe z Sagaredżo, wiozłem ze sobą pełny zapas wody. Kiedy mijający mnie kierowca pomachał pytająco butelką, odmówiłem, ufając w posiadane przeze mnie zapasy. Nie zdążyła minąć godzina od tego zdarzenia, a już, wlewając do gardła ostatni łyk, żałuję swojej decyzji. Pomiędzy ostatnim domostwem na trasie a zabudowaniami Udabno rozpościera się około trzydziestu pięciu kilometrów kompletnego pustkowia, gdzie nie ma możliwości uzupełnienia wody. Dla rowerzysty to poważny problem.
Step nie jest tu płaski jak stół, wręcz przeciwnie, w krajobrazie dominują większe i mniejsze pagórki, a na ich zboczach stada krów pasą się niemal w bezruchu. Od czasu do czasu mijam pocieszne osiołki, one też wydają się zmęczone upałem. Z zaschniętym gardłem pokonuję kolejne wzniesienia, przepełniony nadzieją, że każde kolejne okaże się ostatnim. Niestety, przeżywam serię rozczarowań, a po jedenastym wzgórzu sytuacja przestaje mnie bawić. Wreszcie, ze szczytu kolejnego wzniesienia dostrzegam cel mojej podróży…
Udabno: wioska pośrodku stepu
Domostwa, zbite w niewielką grupę, trwają w bezruchu wobec bezmiaru trawiastej pustyni. Po horyzont rozpościerają się tylko żółte połacie traw. Udabno w języku miejscowych oznacza po prostu pustynia. Co ciekawe, wioska zamieszkana jest przez Swanów, lud, którego ojczyzną są wysokie góry Wielkiego Kaukazu, daleko na północnym zachodzie kraju. Cóż przygnało kaukaskich górali na te odległe pustkowia?
Nieprzyjazne tereny pogranicza od zawsze borykały się z problemem słabego zaludnienia. Trudno się dziwić, wysuszona na wiór ziemia nie chce rodzić plonów, brakuje źródeł wody pitnej, a najbliższe miasto oddalone jest o kilkadziesiąt kilometrów. W latach 70. władze Gruzińskiej SSR postanowiły zademonstrować, iż dla gospodarki centralnie sterowanej nie ma rzeczy niemożliwych, zamieniając pustynię w żyzny ogród. W Udabno miał powstać kołchoz, a do pracy zaprzęgnięto ludność kilku Swaneckich wiosek, których mieszkańcy stracili domy na skutek błotnej powodzi. W czasach swojej świetności osada tętniła życiem: potężnymi rurami doprowadzono tu wodę, umożliwiając uprawę arbuzów i pomidorów, wokół miasteczka zieleniły się sady. Wszystko zmieniło się po upadku Związku Radzieckiego. Dziś wioska wyludniła się, część mieszkańców powróciła w swoje rodzinne strony. Brak perspektyw sprawia, że wszyscy młodzi migrują do stolicy. Wiatr gwiżdże na stepie, który porasta dawne pola uprawne, a w murach wielu opuszczonych domostw lęgną się żmije.
Oasis Club
W Gruzji nie brakuje Polaków. Dzięki tanim połączeniom linii Wizzair kraj ten cieszy się wielką popularnością, jako cel wakacyjnych wojaży naszych rodaków. Tak się składa, że Udabno jest jedyną miejscowością w pobliżu zabytkowych monastyrów Dawid Garedża, popularnego miejsca turystycznych eskapad. Przed laty, w drodze do monastyrów, w Udabno zawitała para Polaków: Ksawery i Ania. Wówczas nie było tu miejsca, w którym można byłoby zjeść ciepły posiłek czy choćby spędzić noc. W głowach podróżników zaświtała myśl: a może by tak otworzyć we wsi gospodę?
Oto historia narodzin Oasis Club. Bar, hostel i restauracja to prawdziwa oaza pośrodku pustyni. Pomysł wydawał się równie romantyczny, co szalony, jednak ostatecznie okazał się strzałem w dziesiątkę. Dziś zatrzymują się tu wszyscy podróżnicy zmierzający Dawid Garedża. W kuchni pracują Swańskie kucharki, które przygotowują swoje specjały, w tym słynne góralskie chaczapuri z jajkiem. Nie brakuje też innych potraw, a zaschnięte gardło opłukać można łykiem zimnego piwa.
Mekka podróżników
Oasis Club przepełnia atmosfera podróży i przygody. W sezonie restaurację odwiedzają tłumy turystów, a nasi rodacy stanowią chyba największy odsetek wśród tutejszych gości. Sam budynek zasługuje na osobny opis: czarny, prostokątny szyld z białym napisem Oasis Club zwiesza się z dachu krytego blachą flaistą. Fasadę wzniesiono z pobielonych pustaków, drzwi zbite z desek, pociągnięto zieloną i niebieską farbą. Klimat tego miejsca podkreślają przybite do drzwi wejściowych pamiątki po dziesiątkach podróżników: naklejki, flagi, zdjęcia i wizytówki. Znalazło się nawet miejsce na dziesięć polskich złotych! Pod nogami podróżnych plączą się dwa łagodne, choć ogromne psiska. Jeden z nich ma paskudne szramy na pysku, czyżby po spotkaniu z wilkami?
Wieczór w Udabno minął nam na pogawędkach z napotkanymi rodakami, przy ciepłym posiłku i chłodnym piwie. W tym miejscu, na dalekim Zakaukaziu przez chwilę mogłem poczuć się jak w domu. Jednak przed zachodem słońca wsiadamy ponownie na rowery by ruszyć dalej w step, kierując się ku zabytkowym monastyrom…
Kompleks monastyrów Dawid Garedża
Około 15 km od wioski Udabno, na granicy Gruzji i Azerbejdżanu, znajduje się kompleks średniowiecznych monastyrów Dawid Garedża. Obiekty klasztorne powstawały tu pomiędzy VI a XIII wiekiem, a kaplice wykuto bezpośrednio w zboczu góry Garedża. W wielu pomieszczeniach do dziś zachowały się oryginalne freski, najstarsze z nich datowane aż na IX wiek! Więcej informacji na temat tego fascynującego miejsca znajdziecie w tekście: Dawid Garedża – monstyry wykute w skale.