Niniejszy wpis powstał przy współpracy z rowertour.com – sklep rowerowy online
Dla wielu największych religii świata jest to Ziemia Święta. W wojnach o te tereny na przestrzeni wieków, a nawet tysiącleci zginęło mnóstwo osób, a walki toczą się do dnia dzisiejszego. Jak przygotować się do podróży do Ziemi Obiecanej i na co zwrócić szczególną uwagę?
Przylot do Izraela
Z Polski do Izraela można dostać się z Warszawy, Katowic, Poznania i Krakowa, liniami takimi jak: Wizzair czy Ryanair. Lądując w Tel Awiwie do miasta mamy jeszcze kawałek drogi. Na lotnisku nie znajdziemy żadnego wydzielonego miejsca, w którym moglibyśmy spokojnie skręcić rowery. Jeśli wybierzemy źle to obsługa od razu da nam znać i każe się przenieść. Lotnisko jest usytuowane kilkanaście km od Tel Awiwu. Nie znaleźliśmy żadnej pobocznej drogi, która by prowadziła do miasta, a jazda autostradą nie była najlepszym wyjściem. Na szczęście na terenie lotniska znajduje się stacja kolejowa. Pociągiem bez trudu dostaniemy się do centrum, a za rowery nie musimy dodatkowo płacić.
Druga opcja to lotnisko Ejlat. Od razu warto zaznaczyć, że lotniska są dwa. Pierwsze składa się z jednego pasa i znajduje się w samym centrum miasta. Drugie z nich to Ovda Airport, oddalone o 60km od miasta, pośrodku niczego. Jest też położone 800m wyżej. Warto mieć to na uwadze planując przylot, a przede wszystkim powrót do domu.
Waluta i ceny w Izraelu
Izrael jest zdecydowanie drogim krajem. Odczujemy to szczególnie mocno, gdy przekroczymy granicę z Palestyną lub Jordanią. Walutą izraelską są szekle, a kurs do złotego wynosi 1,11 (stan na luty 2020). Można więc przyjąć, że jeśli coś kosztuje 5 szekli to w złotówkach będzie to trochę ponad 5,50zł. A co dostaniemy za 5 szelki? Na przykład butelkę wody, 2-3 bułki albo mały jogurt owocowy. Sok ze świeżych owoców to już koszt ponad 20zł. W barze w Ejlacie za obiad dla dwóch osób i piwo zapłacimy około 100zł plus napiwek. Co ciekawe w tym właśnie barze kelner sam zaproponował, abyśmy dali mu napiwek i nawet wyliczył nam jego wartość. Byłem w niemal 40 krajach, ale takiego czegoś jeszcze nie doświadczyłem. Porównując ceny to do jordańskiej Akaby, graniczącej z Ejlatem za poniższe danie zapłaciliśmy mniej niż 20zł.
Drogi i jazda rowerem po Izraelu
W większych miastach znajdziemy sporo ścieżek rowerowych. Asfalt jest zwykle dobry lub bardzo dobry. Styl jazdy kierowców bardziej przypomina europejski, niż bliskowschodni. Kierowcy nie byli nad wyraz ostrożni, ale też nie stwarzali dla nas zagrożenia. Czuliśmy się jeżdżąc jak po Polsce, a może nawet nieco bezpieczniej.
Bezpieczeństwo i ludzie w Palestynie
W Palestynie drogi są już bardziej dziurawe, a co gorsza strasznie brudne. Nie mam tu na myśli typowych plastikowych śmieci, a niewielkie metalowe drobinki, szkło i inne małe przedmioty, które chętnie przebijają nasze opony.
Palestyńczycy są znacznie bardziej otwarci na podróżnych, niż Izraelczycy. Zdecydowanie więcej osób interesowało się nami i chciało zamienić choć kilka słów lub gestów. Już pierwszego dnia, gdy zatrzymaliśmy się na wieczorne zakupu zaczepił nas mężczyzna i zaprosił na noc do swojego warsztatu. Pokazał nam swój ogródek i od razu przedzwonił do brata mieszkającego w Jerycho, który studiował kilkanaście lat temu w Krakowie. Mówił tak dobrze po polsku, iż trudno było uwierzyć, że od tego czasu nie posługiwał się naszym językiem. Dostaliśmy też pyszną kolację, a następnego dnia warzywa z jego ogródka oraz daktyle i oliwki na drogę. Przyjemnie wspominamy wszystkich Palestyńczyków, których spotkaliśmy podczas naszej podróży.
Jordania – pierwsze wrażenie
Na przejściu granicznym z Jordanią pojawił się pierwszy, niewielki problem, który swój kulminacyjny moment miał na lotnisku w Ejlacie. Mianowicie w moim paszporcie posiadałem wizę irańską. Okazuje się, że znacznie łatwiej jest wjechać do Izraela, niż go opuścić. Na szczęście po kilkunastu minutach konsultacji między celniczką, a jej przełożoną wypuszczono nas z Izraela i mogliśmy wjechać do Jordanii. Pierwsze zabudowania to typowy obraz muzułmańskiego miasta. Piach, kurz, zdezelowane auta oraz mnóstwo sklepów i warsztatów przy głównej ulicy.
Od razu wzbudziliśmy duże zainteresowanie. Przekraczając granicę z Izraelem zostaliśmy wzięci za Izraelczyków przez miejscowe dzieci, które w telewizji naoglądały się jak Palestyńczycy walczą kamieniami z Żydami. Poszły więc w rucha kamienie. Większe i mniejsze, jeden trafił w sakwę, drugi w nogę, trzeci przeleciał nad głową. Kolega został złapany i zepchnięty z roweru. O takich sytuacjach czytałem już kilkukrotnie w sieci, więc nie był to odosobniony przypadek. Sytuacja powtarzała się przez kilkadziesiąt kilometrów od przejścia granicznego przez most Sheikh Hussein Bridge, aż do przejścia z okolicy Jerycha przez Allenby Bridge. Właściwie tędy mieliśmy już wracać do Palestyny i odpuścić sobie Jordanię, ale nagle sytuacja się uspokoiła. Nikt nas nie gonił, nikt nie rzucał kamieniami. Dzieci wciąż były ciekawe, ale żadne nawet do nas nie podeszło. Jakbyśmy wjechali do zupełnie innego kraju. Jeśli ktoś by się wybierał na rowerze do Jordanii to zdecydowanie odradzam ten odcinek.
Jaśniejsza strona Jordańczyków
Dla równowagi musimy przyznać, że dorośli Jordańczycy są doskonałym przykładem bliskowschodniej gościnności. Przez jednego mężczyznę zostaliśmy zaproszeni na obiad i nocleg, z którego jednak nie skorzystaliśmy, a inny bardzo nalegał, aby nas podwieźć kilkanaście kilometrów. W jednostce wojskowej dostaliśmy jedzenie, picie i rozegraliśmy mecz siatkówki. To też była ciekawa sytuacja. Ugościli nas na podłodze (jak to w Islamie) w budce strażniczej, abyśmy mogli spokojnie zjeść. Strażnicy wyszli, a na stoliku zostawili karabin maszynowy. Podczas meczu siatkówki przy linii bocznej również stał uzbrojony wartownik, ale ani przez chwilę nie czuliśmy się zagrożeni. Jest to jedno z moich ulubionych wspomnień z tej wyprawy.
Najciekawsze miejsca, które moim zdaniem warto odwiedzić
Będzie to subiektywna lista kogoś, kto spędził tam nieco ponad tydzień, więc bardzo prawdopodobne jest, że coś przeoczyliśmy lub gdzieś nas nie było.
Wadi Rum
Dla mnie numer jeden to Wadi Rum w Jordanii. Czerwona pustynia otoczona niesamowitymi formacjami skalnymi. To tutaj kręcono między innymi takie filmy jak: „Marsjanin”, czy „Czerwona Planeta”. Warto spędzić na pustyni noc. Można skorzystać z własnego namiotu lub wynająć jeden z namiotów komercyjnych. Ich właściciele będą Was przekonywać, że spanie na własną rękę jest skrajnie niebezpieczne, bo w czasie deszczu woda Was zmyje. Wystarczy jednak wybrać miejsce nieco wyżej położone, które nie biegnie w korycie strumienia. Deszcz jak to na pustyni nie jest częstym zjawiskiem. Chyba, że wybieramy się tam akurat w porze deszczowej.
Betlejem i Jerozolima
Te dwa miasta to kawał historii. Stare miasto Jerozolimy podzielone jest na cztery części, a w każdej z nich wyznawana jest inna religia: żydowska, muzułmańska oraz chrześcijańska. Ormianie zamieszkujący najmniejszą dzielnicę Starego Miasta podkreślają swoją odrębność, wyznając przy tym własną odmianę chrześcijaństwa. Warto zobaczyć słynne bramy, świątynie, a przede wszystkim spróbować lokalnej kuchni. W Betlejem oprócz tak oczywistych miejsc jak: Bazylika Narodzenia Pańskiego, Grota Mleczna, Grób Racheli czy Studnia Dawida warto zwrócić uwagę na graffiti na murach miasta jak i na sam mur. W Betlejem znajdziemy sporo prac brytyjskiego artysty – Banksy’ego. Zachęcam też do odwiedzenia Domu Pokoju. Jest to dom dziecka prowadzony przez polskie Siostry Elżbietanki. Na miejscu koniecznie zapytajcie o siostrę Szczepanę.
Pustynia Judzka, Morze Martwe, Akaba, rzeka Jordan to kolejne miejsca, które z pewnością zainteresują nie tylko osoby wierzące.
Podsumowanie
Izrael, Palestyna i Jordania to niezwykłe i bardzo zróżnicowane kraje, które łączy burzliwa historia. Przede wszystkim ta współczesna, dotycząca konfliktu między Izraelem i Palestyną. Warto odwiedzić każdą ze stron i porozmawiać ze zwykłymi obywatelami. Nawet nie musimy pytać. Sami nam powiedzą co sądzą o tym wszystkim.
One Reply to “Izrael, Palestyna i Jordania rowerem”
Super, muszę się tam któregoś dnia wybrać 🙂